Ciąg dalszy naśmiewania się z Tima. Dla przypomnienia, jednym z ulubionych filmów Tima jest „Powrót do przyszłości”. W niedzielę napisał w smsie do mnie: „Just watching back to the future 2 and am ashamed that i have a friend who thinks its childish!” Na co ja odparłam, że „’childish’ doesnt need to sound pejorative, just not my cup of tea”, w swojej odpowiedzi wykrzyknął: „Ooh pejorative, big words there!”, ja na to: „’Pejorative’ isnt a big word for an average educated Pole”. Tim wskoczył wówczas na swojego ulubionego konika (tj. nabijanie się z mojego angielskiego oraz żarty natury ksenofobicznej), i odpowiedział: „Surely an average educated pole doesn’t speak english fluently! Don’t they farm or build or something”. Moja odpowiedź była natychmiastowa: „And an average educated briton doesnt speak any foreign language”. Nie odpowiedział nic! A wczoraj w Pinta Pubie przyznał, że mam rację (jaki miał zresztą wybór), a po kilku piwach nawet odważył się mnie spytać, co znaczy „pejorative”, przy czym dodał, że był przekonany, że to słowo specjalnie wyszukałam w słowniku, żeby się popisać swoim angielskim LOL 🙂 Kiedy mu wyjaśniłam, że to znaczy „negative”, spytał się, dlaczego w takim razie po prostu nie użyłam tego słowa 😀 No cóż, jasne, zapamiętam, żeby w ramach mojej komunikacji z Timem korzystać z jak najprostszego słownictwa 😉 Już nie wspominając o tym, że Tim nie wie, kim jest Wałęsa, a studiuje oprócz rosyjskiego historię. Poprosił mnie, bym wymieniła słynnych Polaków, i właściwie nikogo nie kojarzył oprócz Chopina (o którym myślał, że był bodajże Niemcem, o czym kiedyś wspominałam), Jana Pawła II i Kopernika (ale to też dzięki temu, że kiedyś już o nim wspomniałam mówiąc o Toruniu). Nie mógł uwierzyć, że Joseph Conrad był Polakiem! Ahh ci Angole…! Niech nikt się nie nabierze, że to otwarty, tolerancyjny naród 🙂
Cała dyskusja zakończyła się o 2.00 nad ranem śnieżną bitwą, chyba trochę przesadziłam, bo rano Tim mi napisał smsa, że jedna z moich śnieżnych kulek zraniła go do krwi, a rano Maria mi napisała (ona ma zajęcia z nim w jednej grupie), że twarz Tima jest cała w siniakach! Nie wiem, czy się ze mnie nabijają czy co, ale to i tak nie moja wina, śnieg tutaj jest po prostu cholernie twardy i ostry, mnie się wydawało, że wcale w niego nie trafiałam, szczególnie że było diabelnie ślisko i cały czas się przewracałam! Aha, a jeszcze wcześniej w Pinta Pub podeszło do nas dwóch Rosjan, usłyszeli, że rozmawialiśmy po angielsku i się zainteresowali, byli tam na imprezie urodzinowej żony jednego z nich, żony zobaczywszy, że je zostawili same, obraziły się i poszły do domu (a oni mieli to zupełnie w dupie), kolesie postawili nam piwo (chociaż mieliśmy już dosyć), najlepsze jest to, że twierdzili, że chcieli po angielsku pogadać, ale tak naprawdę prawie nie znali języka, z Timem oczywiście coś tam u futbolu itp., na koniec bardzo ciepło się pożegnali (szczególnie ze mną, jako ich słowiańską krewną) i zataczając się poszli do domu.
Pamiętacie Kaśkę, która jechała do Mongolii, a którą poznałam w autobusie do Rosji? Wróciła cała i zdrowa, niedawno napisałam jej smsa i odpisała mi, że już od dawna jest w Szwecji (robi tam przyspieszony doktorat z biologii, bo w Polsce jest de facto na piątym roku studiów magisterskich, a w Szwecji była na Erazmusie).
Wczoraj robiliśmy zakupy w Sigmie, a ponieważ Irina dała mi kartę, która daje 3% zniżki, musieliśmy wszystko kupić wspólnie i dopiero potem się rozliczyć. Tom, Andrew i Maria kupili wspólnie prezenty dla nauczycieli, bo wszyscy troje wyjeżdżają w niedzielę. Część alkoholu musieli kupić w specjalnej sekcji z alkoholem, ale i tak zabezpieczenie miano nam zdjąć dopiero przy kasie. Kiedy kładłam na taśmie butelki, zauważyłam, że butelka whisky również miała zabezpieczenie, choć była osobno, a nie w siatce, spytałam się Toma, czy za nią też już zapłacili, i odpowiedział, że tak. Kasjerka pozdejmowała zabezpieczenia i poszliśmy do kafejki policzyć, ile kto ma zapłacić. I wówczas wyszło na jaw, że tak naprawdę za whisky wcale nie zapłaciliśmy, bo była w dziale z „tanim” alkoholem, za który się płaciło dopiero przy kasie. No cóż, ich własny problem, że mają cały system tak kiepsko zorganizowany, ot, Rosja 😉 Tak więc cała trójka zaoszczędziła 400 rubli, ale oczywiście Andrew miał od razu moralny dylemat, z którym jednak zadziwiająco szybko sobie poradził – postanowił dać swoją część „ukradzionych” pieniędzy jakiemuś kościołowi (pierwszym jego pomysłem było odesłanie 400 rubli zarządowi Sigmy…) Poza tym usprawiedliwiał się, że gdyby zgłosił, że nie zapłacił za whisky, to mogłoby zaszkodzić kobiecie, która pracuje przy kasie i nie sprawdziła naszych rachunków (co nie jest prawdą, bo mógłby po prostu podejść do niej, powiedzieć jej, żeby go policzyła za whisky i zapłacić). No w ogóle – jak łatwo być w dzisiejszych czasach niemoralnym nawet takim dewotom jak Andrew!