04.12.2008

Dzisiaj na zajęciach oglądaliśmy „Syberyjskiego cyrulika” Michałkowa, nie wiem, po co ten film trwał aż trzy godziny, druga połowa strasznie się dłużyła. Potem poszliśmy na dworzec kupić bilety na pociąg do St. Petersburga. Parę dni temu Tim zdecydował się jechać ze mną (tak jak pisałam, nie chce już mieszkać u swojej gospodyni), poza tym jedzie z nami jeszcze Claire i Sznuk. Czuję się, jakbym jedną nogą już była w Polsce, bo data na bilecie otwartym z St. Petersburga do Warszawy też już została zarezerwowana, więc wszystko gotowe! Niestety pociągiem przyjeżdżamy do Pitera o 7.00 rano, a odjeżdżam o 8.30 wieczorem, ale będziemy mogli ten czas spędzić w mieszkaniu Bena (znajomego Tima, u którego była ta impreza w kuchni). No i ponieważ nie będę sama, czekanie nie będzie mi się dłużyło, a poza tym mam problem z głowy, jeśli chodzi o bagaż – będzie miał mi kto pomóc 😉 Wszyscy już odliczają dni do powrotu, my wyjeżdżamy najwcześniej, Rachel również tego dnia, lecz do Budapesztu, pozostałe osoby wyjeżdżają 20. i 21. grudnia. Nikt nie zostaje na święta, choć wcześniej parę osób miało to w planach – tak więc Tim jako jedyny zostaje w Rosji.

Dzisiaj jestem przeziębiona, na 100% zaraziłam się od innych, bo od paru dni parę osób było przeziębionych i zamiast siedzieć w domu, przychodziły na zajęcia. A tak już się cieszyłam, że ani razu w Rosji nie chorowałam. Dzisiaj mieliśmy iść do kina o 22.00, ale wolałam zostać w domu, żeby się kurować.

Mam wrażenie, że do mojego wyjazdu już zimy w Rosji nie będzie, tak więc nawet nie zdążyłam zrobić żadnych zdjęć zimowych pejzaży. Przez cały ten czas mieliśmy może jeden czy dwa tygodnie zimy z minimalną temperaturą -5 st. Od kiedy zaczęła się odwilż, codziennie jest ok. 4-5 st. powyżej zera. Śnieg już prawie zupełnie stopniał (trzeba przyznać, że sporo czasu to zajęło, była tego spora warstwa).

Komentowanie zamknięte.