11.09.2008

Śmieszna rzecz – na uniwersytecie mają dzwonki. Poczułam się jak w liceum, szczególnie, że tam też były wielkie, stare okna, przez które wiało i było bardzo zimno! Kiedy zaczną grzać? (Czy ja pytam o to już drugi raz w ciągu kilku dni?)

Dzisiaj idziemy do filharmonii na koncert. Bilet dla studentów kosztował tylko 100 rubli. Chciałabym, żeby takie ceny były w Londynie. Chodziłabym wtedy na koncerty co tydzień 🙂

Andrew przelicza wszystkie ceny na funty. I cały czas porównuje ceny w różnych miejscach. Postanowił też nie wydawać na lunch więcej niż 35 rubli dziennie. To dziwne, bo na pewno ma wystarczająco dużo pieniędzy. To raczej ja muszę się ograniczyć do 35 rubli 🙂 (starcza akurat na 3 dobre wypieki ;)) Na pewno wszyscy znacie żarty o Szkotach – Andrew swoim zachowaniem je doskonale potwierdza. Ostatnio odkrył w jednym ze sklepów wypieki, które są średnio tańsze o kilka rubli od tych sprzedawanych w uniwersyteckim bufecie, i zachwycał się, jakie to „good value” i ile można zaoszczędzić… Owszem, zadajecie prawidłowe pytanie: czy on na główkę upadł tuż po urodzeniu? Policzmy, ile może zaoszczędzić: średnio 3 ruble na wypieku razy 2 wypieki, to się równa 6 rubli, a to 60 gr, czyli… 15 pensów dziennie. Brawo, Andrew. I tak zachowuje się człowiek, który ma, delikatnie mówiąc, w pip kasy. Nie rozumiem, jak można być takim sknerą.

Wczoraj dużo osób poszło na drinka, ale Rachel dała mi znać dopiero o 18.00, trochę późno. Nigdy nie chce mi się wychodzić z domu wieczorem. Poza tym nie mam kasy :/ Dzisiaj Tim na zajęciach powiedział nauczycielce po rosyjsku: „Bardzo mi się podoba, że bary w Pietrozawodsku otwarte są 24/7.” Biedni Anglicy, to musi być dla nich naprawdę coś niezwykłego 🙂

Koncert był piękny, w pierwszej połowie Symfonia nr 2 Rachmaninowa, w drugiej połowie koncert na skrzypce Maxa Brucha, zaś na koniec „Cyganka” Ravela, skrzypkiem solistą był Dmitrij Kogan, poniekąd znany. Sala koncertowa pełna. Niestety sam budynek chyba powstał czasach komunizmu, bo urodą się nie wyróżnia – żadnych kryształowych żyrandoli ani czerwonych dywanów. Niestety nie mogłam zrobić zdjęć. Ale chyba i tak nie było czego…?

Maria przypomina mi Martę z czasów liceum, głównie fizycznie, pewnie dlatego przyciągnęło mnie do niej. Bardzo chuda (waży 50 kg przy moim wzroście!), ciemne włosy i oczy, podobne ubrania. Tęskno za tym.

Ale jednak to nie to. To nie Marta.

Andrew powiedział, że codziennie wieczorem przez 5 minut pisze swój pamiętnik. To pewnie znaczy, że znalazłam się w czyimś pamiętniku. Jestem bohaterką utworu literackiego. Ciekawe, co o mnie napisał.

Ciekawa jestem, czy po trzech miesiącach zadawania się z Marią i Andrew zacznę mówić ze szkockim akcentem? Nie wiem, jak to możliwe, że rozumiem ich lepiej niż Betty i Rachel.

Wątróbka jest dobra „dla krwi.” Trzeba ją jeść.

A wspominałam już, że Maria uczyła przez rok hiszpańskiego w Chile w czasie swojego gap year? To dopiero przygoda. I dobrze mówi po hiszpańsku.

Niektórzy z naszej grupy nie mają jeszcze 20 lat! Jak to możliwe? W jakim wieku ci Angole kończą liceum (aha, Maria mi wyjaśniła: w wieku 17 lat!)? Zauważyłam też, że jest dużo osób z Londynu, które studiują w poza Londynem, tj. w Oxfordzie (co jeszcze w miarę zrozumiałe) i w Nottingham (czego w ogóle nie rozumiem).

Mak Dak – nawet nie chciało im się wymyślać czegoś oryginalnego. Zrobili mieszankę McDonald’sowo-KaczorowoDonaldową. Symbol „M” zerżnęli żywcem.

Właśnie dostałam smsa od Betty, że ona i Rachel poznały dyrygenta (też były dzisiaj na koncercie). Nie wiem, po co mi o tym pisze. Naprawdę, Anglicy są dla mnie enigmą, zagadką Sfinksa, czarną dziurą. „Fuck the English”, jak powiedziała Maria. Szczególnie, że dzisiaj w sumie miałam ochotę wyjść na drinka, ale Rachel och i ach, wróciła wczoraj o 4.00 nad ranem, i jej i Boże mój, a po koncercie spotkałam je, gdy akurat rozmawiały z jakimś facetem koło czterdziestki i Betty powiedziała mi, że zaprosił je na drinka, więc idą. No tak, ja nie mogę konkurować z podstarzałym kolesiem 🙂

Swoją drogą odkryłam jeszcze jeden powód, żeby nie chodzić do barów ani pubów. Tramwaje przestają jeździć koło 23.00, a ja nie mam ochoty płacić za taksówkę albo maszerować na piechotę do domu. I tu kolejny powód dla którego ci, którzy dostali pokoje w centrum, mają o niebo lepiej ode mnie! Powinnam po prostu kupić litra i obalić go w domu ;P

Komentowanie zamknięte.