Ksenia jest chora, więc odwołała wczoraj zajęcia i przełożyła na poniedziałek, za to miałam telefon od Nataszy, mamy 10-letniej Saszy (to zdrobnienie noszą w Rosji zarówno chłopcy, jak i dziewczynki), która przyszła dzisiaj porozmawiać o korepetycjach. Tym razem podałam cenę 500 rubli. Zresztą myślę, że ta kobieta była gotowa zapłacić nawet więcej, nie wiadomo czemu była strasznie mną zachwycona i żałowała, że tak późno mnie znalazła (bo ja już 20. czerwca wyjeżdżam, a ona chciałaby kogoś na dłużej). Będę miała zajęcia z tą małą u nich w domu niedaleko stąd, jakieś pięć przystanków autobusem, dwa razy w tygodniu wieczorami. Co oznacza, że tygodniowo będę już zarabiać 1400 rubli, a miesięcznie 5600 (~560 zł). Swoją drogą byłam strasznie zdziwiona, że ktoś do mnie zadzwonił, bo tylko raz ogłosiłam się na jakimś serwisie, podając numer telefonu, i to z dwa tygodnie temu, tak od niechcenia, byle jak. A tu proszę. Więc jednak nie trzeba oszukiwać, żeby znaleźć pracę. Chociaż na pewno byłoby łatwiej :] BTW jak widzę te moje znajome „native speakerki” z Polski piszące na Facebooku „amasing”, „surprice”, to sobie myślę, że Rosjanie dają się nieźle nabić w butelkę… 😉 Chociaż z drugiej strony wiadomo, że sami Anglicy też nie są wolni od błędów, i to często podstawowych (np. powszechne „definately”).