09.03.2009

Dobra wiadomość to taka, że nie muszę robić czwartego testu na HIV w swoim życiu 😀 Ani dopłacać do przedłużenia wizy. Jak widać co oblast’, to obyczaj.

Czasami mam wrażenie, że mimo braku żelaznej kurtyny Rosjanie nadal żyją w swoim świecie. Często zaskakuje mnie ich ignorancja dotycząca krajów europejskich. Moja gospodyni na przykład nie wiadomo skąd wzięła pogląd, że w londyńskim metrze drzwi trzeba otwierać ręcznie, natomiast „w moskiewskim mają już takie nowoczesne, automatycznie rozsuwane”… Dodam, że nie wiem, z którego roku są wagony, którymi jeżdżę w moskiewskim metrze, ale estetycznie to one wyglądają na lata 50., natomiast co by nie mówić, metro londyńskie wygląda bardzo nowocześnie. A wieku moskiewskich wagonów nie chcę oceniać, bo się już parę razy pomyliłam. Na przykład mój blok oceniałam na lata 70., a został wybudowany w dziewięćdziesiątych…

A wczoraj dostałam życzenia na Facebooku od Rosjanina z okazji – jak to się wyraził – nowego dla mnie święta, tj. Dnia Kobiet. Odparłam na to, że w Polsce też mieliśmy komunizm i że tak się składa, że przyszedł do nas z Rosji. I że obecnie w Europie to święto znane jest jako International Women’s Day (prawda, że nie w Anglii, ale Anglicy na ogół wiedzą, o czym mowa).

W ramach poszukiwania pracy postanowiłam ogłosić się na slando.ru (serwis identyczny z Gumtree), którą to stronę poleciła mi kiedyś Ewelina, a Ewelinę znalazłam przez Bartka, a Bartka przez forum o Rosji… Umieściłam ogłoszenie w sobotę, a dzisiaj dostałam maila od dziewczyny w moim wieku, która chce się uczyć angielskiego i na dodatek przychodzić na zajęcia do mnie, co oszczędzi mi dużo czasu, który normalnie musiałabym spędzać na dojeżdżaniu do ucznia. Problem w tym, że ona twierdzi, iż jej poziom jest zerowy, a ja liczyłam na kogoś, z kim można po angielsku rozmawiać i ćwiczyć z nim po prostu konwersację, i tak też się reklamowałam. No ale ona i tak chce spróbować i w sobotę będzie miała u mnie próbną lekcję. Cenę wyznaczyłam dosyć niską, bo nie jestem native speakerem i nie mam w ogóle doświadczenia (ciiii), ale jakby się z nią udało, to już z kolejnymi uczniami mogłabym próbować drożej. Oleg, jeden ze studentów, których poznałam w niedzielę, też chciał ze mną porozmawiać o pracy, ale nie wiem, czy tylko chciał mi coś doradzić, czy miałby dla mnie coś gwarantowanego. Sprawdziłam też te dwie agencje, która podała mi Katie, i one przyjmują wyłącznie Anglików. Tzn. zawsze mogę spróbować do nich pójść, ale wolałam najpierw spróbować na własną rękę, jakoś takie agencje nieodłącznie mi się kojarzą z kapryśnymi, bogatymi, noworuskimi mamuśkami chcącymi, żeby ich dzieci były wychowane i wykształcone „w europejskim duchu”. Co prawda nie mam na poparcie tych skojarzeń żadnych doświadczeń, po prostu lubię być uprzedzona 😉

Komentowanie zamknięte.