Dzisiaj temperatura znacznie podskoczyła – 12-14 st. Przeszłyśmy się z Marią od stacji Majakowskiej, w okolicy której znajduje się jej hostel (najtańszy, jaki znalazłyśmy w internecie, cena podobna do tej, którą płaciłyśmy w St. Petersburgu – 475 rubli za noc; warunki również podobne) na Plac Czerwony. Do samego Kremla nie weszłyśmy, bo zamykali już o 17.00, a my do jego bram dotarłyśmy dosyć późno. Nie zobaczyłyśmy także ciała Lenina, bo mauzoleum jest zamknięte do 16. kwietnia. Zwiedziłyśmy za to wnętrze Cerkwi Wasyla Błogosławionego, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, głównie jej fantazyjne, niezwykle kolorowe ornamenty i malunki na ścianach. Zbudowana w latach 1555-60 przez Iwana Groźnego, miała upamiętniać zwycięstwo w wojnie z kazańskimi Tatarami i zdobycie miasta Kazań. Na sobór składa się osiem oddzielnych cerkwi, symbolizujących osiem dni walk pod Kazaniem. Wszystkie uwieńczone są kopułami i zgrupowane dookoła dziewiątej cerkwi, oraz połączone wspólną podstawą, obwodowym korytarzem i środkowymi arkadowymi przejściami.
Maria chciała kupić prezent urodzinowy dla swojego taty, więc zdecydowałyśmy się pojechać na Izmaiłowski Rynek. Mój przewodnik kazał nam wysiąść na stacji Izmaiłowskij Park. Tam spytałyśmy się kogoś, jak znaleźć Izmaiłowskij Rynek i, podążając za wskazówkami, dotarłyśmy do olbrzymiego budynku, który bardziej przypominał po prostu centrum handlowe niż rynek z suwenirami. Nazwa co prawda głosiła „Izmaiłowskaja Jarmarka”, ale coś było nie tak… W tym momencie Maria uzmysłowiła sobie, że stacja, na której wysiadłyśmy, nazywała się „Izmaiłowskaja”, a nie „Izmaiłowski Park”. Spojrzałyśmy jeszcze raz na mapę metra i nie znalazłyśmy stacji o takiej nazwie. W końcu spytałyśmy się jakiegoś przechodnia i on wyjaśnił, że powinnyśmy były wysiąść stację wcześniej, na Partizanskoj. Postanowiłyśmy ten odcinek przejść na piechotę, czego bardzo pożałowałyśmy (kiedyś wspominałam, że stacje tutaj są od siebie bardziej oddalone niż w Londynie), bo nie dość, że najpierw musiałyśmy kluczyć wśród jakichś zabłoconych podwórzy, to potem reszta drogi prowadziła wzdłuż bardzo długiej i ruchliwej ulicy, w kurzu i hałasie (od kiedy zrobiło się ciepło, w powietrzu unosi się mnóstwo kurzu, zanieczyszczenie powietrza jest zatrważające, po tym spacerze moje buty i torebka z niebieskich zrobiły się brązowe). Na koniec odnalazłyśmy stację metro Partizanskaja wraz z informacją na niej, że nazwę zmieniono z Izmaiłowskij Park na Partizanskaja w 2005 roku. Na moim przewodniku jest napisane, że to jego najnowsza edycja, z 2008 roku. W związku z tym odradzam komukolwiek kupowanie przewodników wydawnictwa Thomas Cook, bo to nie pierwszy raz, kiedy zawarte w nim informacje okazały się bezużyteczne i mylne. Od stacji do rynku było już bardzo bliziutko, niestety przez to całe krążenie trafiłyśmy tam dopiero koło godziny 18.00, kiedy sprzedawcy zaczynali zamykać swoje stragany, ale i tak zdążyłam kupić parę fajnych drobiazgów. Miejsce jest naprawdę świetne, tak ciekawe, że można tam spędzić cały dzień, naprawdę polecam, choć podobno w ciągu dnia może być tam dosyć tłoczno.