Pogoda jest przepiękna, codziennie po 17 st. Niestety w związku z tym bardzo szybko zaczął się mój katar sienny. Wydaje mi się, że ma to związek z poziomem zanieczyszczenia powietrza w Moskwie. Oczywiście moja bab nie omieszkała mi już polecić na to ekstraktu z pichty, to jest sosny syberyjskiej, który według ulotki jest panaceum na wszystkie choroby tego świata. Możliwe, że jest to dobry suplement, ale no właśnie: suplement. Dlaczego, jeśli ktoś urodzi się ślepy albo z padaczką, albo zachoruje na ospę, to nikt nie próbuje go wyleczyć metodami naturalnymi (chociaż może są takie osoby), a o alergii wszyscy myślą, że albo jest jak przeziębienie, i wystarczy sobie na to kupić lekarstwo bez recepty w aptece, po czym jak ręką odjął, albo że to swego rodzaju nieprawidłowość funkcjonowania organizmu, związana z zanieczyszczeniem środowiska, i w związku z tym tylko sama natura może ją zwalczyć…? Myślę, że może i mają rację, tylko ich sposób rozumowania nadal jest nieprawidłowy, bo picie jakiegoś roślinnego ekstraktu czy koziego mleka, masaże, joga czy zdrowa dieta to stanowczo za mało w świecie jedzenia nafaszerowanego chemikaliami i powietrza zanieczyszczonego metalami ciężkimi (to zupełnie jakby palić papierosy i uprawiać jogging… te rzeczy wzajemnie się redukują). Chciałabym zaapelować do wszystkich takich osób z prośbą o zaakceptowanie faktu, że powrót do natury jest po prostu niemożliwy, szczególnie, że przyczyny mojej choroby sięgają o wiele głębiej w czasie – trzeba by było „przywrócić naturze” nie tylko mnie, ale i moich rodziców zanim się urodziłam, a najlepiej jeszcze i ich rodziców. Coś mi się wydaje, że rezygnacja z udogodnień cywilizacyjnych byłaby dla nich jednak dosyć trudna 😉