Wczoraj miał miejsce spadek temperatury z 17 do 2 stopni. To naprawdę lekka przesada 😐 Dzisiaj po zajęciach wybrałam się na spacer po Moskwie z Moniką, było bardzo słonecznie (choć nadal chłodno, ok. 5 stopni). Przeszłyśmy się wzdłuż rzeki od Mostu Krymskiego do Cerkwi Chrystusa Zbawiciela, największej świątyni prawosławnej na świecie. Budynek ten ma ciekawą historię. Powstał jako votum dziękczynne za uratowanie Rosji przed najazdem napoleońskim w 1812 r. Prace budowlane trwały 44 lata, tj. do 1883 r. W 1931 r. zapadła decyzja o zniszczeniu cerkwi, na jej miejscu postanowiono zbudować Pałac Rad, który miał być najwyższym budynkiem na świecie, jednak jego budowa nigdy nie została ukończona. Ostatecznie w miejscu tym powstał… basen, oddany do użytku w 1960 r. Przetrwał do początku lat 90., kiedy to postanowiono zbudować na nowo zniszczoną świątynię. Uroczyste poświęcenie odbudowanej cerkwi miało miejsce w 2000 roku. Dziwne to uczucie wiedzieć, że ten budynek ma dopiero jakieś 10 lat.
Po drodze do cerkwi minęłyśmy pomnik Piotra Wielkiego (wysokość – 94,5 m) – znowu mój ulubiony Cereteli – osadzony na końcu sztucznej wyspy. Oficjalna nazwa monumentu to „pomnik dla upamiętnienia 300 lat marynarki rosyjskiej”. Co ciekawe, pierwotnie pomnik miał przedstawiać Krzysztofa Kolumba. Cereteli bez sukcesu próbował w latach 1991-1992 sprzedać go Stanom Zjednoczonym, Hiszpanii i krajom Ameryki Łacińskiej z okazji 500-lecia odkrycia Ameryki. Kiedy pierwotne plany nie wypaliły, mer Moskwy – Łużkow – kupił pomnik i obdarował nim miasto. Ale mieszkańcy Moskwy do tej pory nie docenili gestu Łużkowa… Pomnik Piotra I okazał się na tyle nietrafnym pomysłem, że w 2004 r. jeden z senatorów zaproponował przeniesienie go na Kaukaz. Argumentował, że obecne położenie w sąsiedztwie dwóch wytwórni czekolady jest nietrafne. A w nowym miejscu pomnik znalazłby się w zatoce, obok latarni morskiej. Stamtąd też roztaczałby się piękny widok na Dagestan i Morze Kaspijskie. Jest też podłoże historyczne tej propozycji. Piotr I swój perski pochód rozpoczął od przyłączenia do Rosji Dagestanu. Poza tym przecież nienawidził Moskwy i to właśnie on przeniósł stolicę do Sankt Petersburga. Kilka razy próbowano wysadzić jego pomnik w powietrze, więc dziś jest strzeżony przez całą dobę.
Z cerkwi ruszyłyśmy w stronę Starego Arbatu wzdłuż bulwaru Gogolewskiego, gdzie natknęłam się na pomnik Michaiła Szołochowa. Nie jest to pisarz zbyt znany na Zachodzie, mimo że w 1965 r. dostał literacką Nagrodę Nobla za powieść „Cichy Don”. Okazuje się, że ten pomnik to również rzecz całkiem nowa – odsłonięto go w 2007 r. i jest to drugi pomnik Szołochowa w Moskwie.
Pomników tutaj jest tyle, że po jakimś czasie zaczęłam zwracać uwagę tylko na te, które są nietypowe lub kontrowersyjne ze względu na formę lub treść (tj. to, komu są dedykowane lub jakie wydarzenia upamiętniają). Ten pomnik wydał mi się ciekawy z obu powodów. Podoba mi się pomysł przedstawienia Szołochowa na łódce, przeprawiającego się przez Don, jak również głowy rumaków zanurzonych w betonie niczym w wodzie (przy czym symbolicznie „białe” zwrócone w jedną stronę, a „czerwone” w drugą). Kontrowersja wokół twórczości Szołochowa dotyczy domniemanego plagiatu „Cichego Donu”, którego autorem jest podobno zupełnie ktoś inny. Oto, co pisze się na ten temat:
„Zmiana stosunku krytyków oraz czytelników do Szołochowa nastąpiła w latach 70-tych, kiedy to Sołżenicyn oskarżył go o plagiat „Cichego Donu”, rozpowszechniając na Zachodzie opinie krążące po Rosji już od lat 20. Irina Miedwiediewa-Tomaszewska, która poświęciła tej sprawie książkę, stwierdziła, iż „Cichy Don” napisał inny pisarz kozacki, Fiodor Kriukow, zabity przez bolszewików w 1920 r., natomiast Szołochow zagarnął jego archiwum i opublikował powieść pod własnym nazwiskiem. Za tą wersją przemawiał fakt, że „Cichy Don” różni się znacznie od innych utworów, artystycznie przewyższa je kilkakrotnie oraz nie przystaje do nich ideowo. Poprawki, których dokonał Szołochow w powieści po II wojnie światowej, brzmiały jak fałszywe nuty w harmonijnej kompozycji dzieła. Na dodatek laureat Nagody Nobla nie mógł przedstawić na swoją obronę ani jednego fragmentu rękopisu „Cichego Donu”, ponieważ – jak twierdził – zaginął on podczas ewakuacji stanicy w czerwcu 1941 r. Wokół sprawy autorstwa powieści rozpętała się burza. Grupa norweskich uczonych w książce „Kto napisał „Cichy Don”?” dowodziła, że autorem jest Szołochow. Odpowiadało im rosyjskie małżeństwo, Aksjonowa i Wertel, twierdząc, że to nieprawda. Ostatecznie uznano spór za nierozstrzygnięty. Niedawno trochę światła na tę sprawę rzuciły poszukiwania rostowskiego publicysty Miezencewa, który oskarżył Szołochowa o inny plagiat z Kriukowa, tym razem nie „Cichego Donu”, lecz drugiego najsłynniejszego utworu pisarza – opowiadania „Los człowieka”. Według Miezencewa Szołochow zawładnął archiwum Kriukowa, które powstało po nim w stanicy Głazunowskiej w okręgu Wojska Dońskiego, i wykorzystywał je także w innych tekstach, nie przypuszczając by utwory zamordowanego i zapomnianego twórcy były kiedykowiek publikowane. Tymczasem rostowski publicysta natknął się w starych egzemplarzach „Russkich wiedomosti” (1916) oraz „Donskich wiedomosti” (1919) na dwa opowiadania Kriukowa – „Włoch Zamczałow” i „W gościach u towarzysza Mironowa” – które jako żywo przypominają „Los człowieka”. W obu utworach głównym motywem jest dola żotnierza, uciekającego z niewoli. Niektóre epizody u Szołochowa są prawie dosłownie przepisane od Kriukowa, na przykład scena, w której komendant częstuje jeńca wódką (…)”.
Bulwar Gogolewski doprowadził nas do Starego Arbatu, który jako ulica funkcjonuje od XVI w., jednak większość jego zabudowy pochodzi z początków XX w. Obecnie jest to deptak, jedna z najpopularniejszych turystycznych atrakcji Moskwy, i tak jak na każdym deptaku można tam napotkać ulicznych artystów i handlarzy pamiątek, a także pełno sklepików, butików, kafejek pod gołym niebem i najrozmaitszych restauracji. My natknęłyśmy się na orkiestrę młodych chłopaków grających na instrumentach dętych i do tego wykonujących skomplikowane układy choreograficzne – niestety szybko rozgoniła ich milicja. Ogólnie atmosfera tego miejsca trochę mnie zawiodła – przyznam, że nawet ulica Szeroka w Toruniu miała dla mnie więcej magii. Może to ta wszechobecność milicji psuje efekt?