18.06.2009

Ostatnie dni w Moskwie. Pakowanie się, kupowanie ostatnich pamiątek, wręczanie czekoladek nauczycielom, potem pożegnanie z nimi i z pozostałymi studentami – i to tyle. Minął mój obowiązkowy rok nauki za granicą. Minęły cztery miesiące w Moskwie. Nie wiadomo, kiedy wrócę do Rosji, i czy w ogóle to nastąpi w ciągu najbliższych lat. Niektórzy znajomi chcą tu pracować po ukończeniu studiów, wtedy co najwyżej miałabym pretekst, żeby kogoś odwiedzić. Nadal marzę o podróży koleją transsyberyjską aż do Mongolii i Chin. Niektórzy z naszych studentów wybrali się w taką podróż po zakończeniu nauki, strasznie im zazdroszczę. Niestety nie jest to tania wyprawa.

Definitywnie nauka za granicą jest godna polecenia, zresztą chyba w czasach Erasmusa nie trzeba nikogo do tego przekonywać. Zabawne jest to, że nauka języka w przypadku większości osób schodzi na ostatni plan – najważniejsza jest dobra zabawa, poznawanie ludzi i miejsca, w którym się żyje, podróżowanie, imprezowanie. Wielu studentów, z którymi tutaj rozmawiałam, ma poczucie, że jest to ostatni rok ich prawdziwego studenckiego życia – po powrocie czeka ich ostatni, najcięższy rok studiów (w systemie angielskim oceny z ostatniego roku mają największą wagę), często będą musieli sobie znaleźć pracę na wakacje (dla wielu z nich będzie to dopiero pierwszy raz), a gdy skończą studia (wielu z nich już za rok, bo w Anglii o wiele mniej niż w Polsce studentów decyduje się na studia drugiego stopnia), będą musieli pójść już do poważnej, stałej pracy. Dlatego dla nich koniec roku za granicą jest czymś o wiele bardziej przygnębiającym i znaczącym, niż dla mnie. Choć tak jak i dla nich, dla mnie również był to najlepszy rok moich studiów na UCL.

Jeśli mi żal, że wyjeżdżam, to głównie dlatego, że to oznacza, że już naprawdę muszę znaleźć czas, żeby zająć się swoją pracą roczną, poza tym kończy się czas beztroski i stanu nieważkości – trzeba zaplanować wakacje i powrót do pracy, zająć się różnymi sprawami, które przez ten rok zostały odłożone na później, nie będzie też już gospodyni, która nakarmi i posprząta pokój 😉 Wyjazd oznacza też, że będę tęsknić za ludźmi, których tutaj poznałam, a tego bardzo nie lubię. Wystarczy mi już, że tęsknię do tylu osób w Polsce.

To zabawne, że teraz prawie wszyscy studenci rosyjskiego w całej Wielkiej Brytanii tworzą jedną wielką grupę znajomych. Ile z tych znajomości przetrwa – nie wiadomo.

Wyjeżdżam jutro i na ziemi polskiej będę 20. czerwca.

A potem…

Kto wie? 🙂

Komentowanie zamknięte.