Jestem w Moskwie równo miesiąc! Nie chce mi się w to wierzyć, czas leci tak szybko. Dzisiaj miałam kolejną lekcję z Ksenią, jest naprawdę trudnym przypadkiem i typowym przykładem tego, co dzieje się z ludźmi, kiedy przemiele ich szkolny system nauczania języków… Ma wiedzę tak poszatkowaną, że niektóre zagadnienia można z nią robić na poziomie średnio zaawansowanym, ale z niektórych jest na poziomie początkującym. Mówiłam jej, że 45 minut zajęć to jest po prostu nic (zrobiłyśmy ułamek tego, co dla niej przygotowałam – w czwartek siedziałam dwie godziny i szukałam materiałów w internecie, z której zrobiłam jej handout na dwa kolejne zajęcia), już nawet nie chodzi mi o to, że chcę zarobić, po prostu przez tyle czasu strasznie mało da się zrobić, no ale ona chyba myśli, że tyle jej wystarczy, albo po prostu nie ma kasy na więcej. Problem w tym, że to by wystarczyło tylko, gdyby była w stanie dużo sama zrobić w domu (przynajmniej kilka godzin nauki w tygodniu), ale ona już próbowała samodzielnej nauki z książki z zadaniami gramatycznymi z kluczem odpowiedzi, i miała problemy już na etapie pierwszych kilku zadań.