22.03.2009

Wczoraj była domówka u Anette, okazuje się, że mieszka ona z ojcem, który już od kilkunastu lat pracuje w Moskwie, ale często lata do Finlandii (jest Finem). Mieszkanie super, czteropokojowe, na strzeżonym osiedlu, niestety na drugim końcu Moskwy (tam, gdzie znajduje się także akademik Mai). Było pewnie z trzydzieści osób, większość to studenci z Language Link, ale było też paru Rosjan. Najbardziej rozśmieszyła mnie bardzo rosyjska z charakteru poranna scenka – trójka z nich siedziała w kuchni i leczyła kaca wodą z kiszonym ogórków, która po rosyjsku nazywa się rassoł. A Fin (chodzi tu o imię, nie narodowość) jak na pół-Hiszpana przystało zrobił całe wiadro sangrii. Dużo osób zostało na noc, co stało się wdzięcznym tematem dla mojego aparatu fotograficznego. Liza na noc nie została i kiedy szła do domu nad ranem, była tak otumaniona alkoholem, że nie potrafiła znaleźć swojej kurtki, w związku z czym wzięła sobie moją. Łącznie z moją komórką, kluczami od domu i biletem miesięcznym na metro. Torebkę też zostawiła, na szczęście nie wzięła mojej. Jakież było moje zdziwienie, kiedy rano chciałam wybrać się do domu! Na dodatek Liza chyba naprawdę ostatecznie uwierzyła w to, że kurtka wraz z zawartością kieszeni była jej, bo poszła spać ściskając moją komórkę w ręku.

Imprezka

Komentowanie zamknięte.