Kuchnia rosyjska wciąż ma przede mną jeszcze parę sekretów, kolejnym z nich, który odkryłam jakiś czas temu, to czurczcheli. No i jak to zwykle bywa, nie jest to tak naprawdę przysmak rosyjski, lecz gruziński – orzechy zatopione w gęstym soku z winogron (o konsystencji takiej twardej galarety powiedziałabym), wyglądają, jak sople, bo są nawleczone na nitkę. Szczególnie dużo sprzedawano ich w Soczi, ale także w Moskwie można je kupić u babuszek na ulicach i w sklepach. Tak szczerze, w ogóle mi to nie smakowało, może dlatego, że ja nie lubię rodzynek i ta masa winogronowa miała taki… podobny smak.