Pewnie nikt mi nie uwierzy w to, co teraz napiszę, ale to wszystko prawda. Od 1. stycznia 2007 r. w Moskwie jest nowe prawo imigracyjne dotyczące obcokrajowców, które nakłada na nich obowiązek:
-
informować wydział ds. wiz swojej szkoły o planowanym opuszczeniu Moskwy przynajmniej 10 dni z góry;
-
jeśli podróż obejmuje wyjazd poza granice Rosji, dostarczenie nowej karty migracyjnej (dostaje się ją na granicy) do biura szkoły w pierwszy dzień roboczy po powrocie do Moskwy, do godz. 11 rano;
-
dostarczenie wszystkich oryginalnych biletów (lotniczych, autobusowych etc.) do biura szkoły przed godz. 11 rano pierwszego roboczego dnia po powrocie do Moskwy.
Szkoła musi powiadomić Federalne Służby Imigracyjne o przyjeździe studenta do 48h po jego powrocie do Moskwy. W przypadku opóźnienia lub niewypełnienia któregokolwiek z powyższych punktów grozi grzywna OD 45000 rubli (~4500 zł), którą oczywiście zapłacić musi student.
LOL
Zasady dotyczącego naszego zakwaterowania też są śmiechu warte. Tym bardziej, że je ustala RLUS, tj. organizacja angielska, od której oczekiwałabym trochę zdrowego rozsądku. Np. od tego roku wymyślili sobie, że za każdy dzień opóźnienia w zapłaceniu za pokój trzeba zapłacić 300 rubli! Dodam, że termin zapłaty to dzień po przyjeździe… Pytam się więc, kto by był na tyle głupi, żeby wieźć ze sobą 1600 zł gotówką? Ja mam limit na bankomat 200 funtów dziennie w moim banku, średnio to oznacza 7000 rubli dziennie (rosyjskie bankomaty rzadko pozwalają na wybór innej sumy, albo 7000, albo 10000 rubli), czyli potrzebuję trzech dni na wyciągnięcie tej kasy! Po drugie, łaskawie rozszerzyli czas możliwości korzystania z kuchni wieczorem z pół godziny na godzinę, co i tak moim zdaniem jest śmiechu warte (i można to robić tylko między 18.00 a 21.00). Już nie wspomnę o takich „kwiatkach” jak tekst z naszego briefing document, że w niektórych mieszkaniach może nie być pralek, radzą wówczas zaprzyjaźnić się z kimś, kto ma pralkę lub prać ręcznie „as most Russians do.” Ekhm, w którym wieku był redagowany ten tekst? Choć prawda, słyszałam, że w Pietrozawodsku jedna dziewczyna nie miała pralki, a teraz chyba nie ma ktoś w Jarosławliu.
Plan zajęć mi się podoba, nie muszę wcześnie wstawać (czyż istnieje coś bardziej przygnębiającego niż ta ciemność za oknem we wczesnych godzinach porannych…). W poniedziałki nie ma zajęć, we wtorki mam na 10.00, a w pozostałe dni na 11.45 (!). Dojazd do szkoły zajmuje mi 45 minut, co oznacza, że mogę sobie wstawać ok. 9.30-10.00!! Godzin jest trochę mniej niż w Pietrozawodsku, tj. 13.5. Przedmioty obejmują gramatykę, tłumaczenie, literaturę, SMI (język mediów), mówienie i pisanie. Inne grupy mają czasem inne przedmioty, np. język historii czy kino. Niestety nie można sobie tego wybierać.
Mówi się, że Moskwa to jedno z najdroższych miast Europy, że jest droższa nawet od Londynu. Może to i prawda, nie przekonałam się jeszcze, ale na pewno transport na pewno nadal mają dużo tańszy. Chociaż faktycznie z powodu inflacji ceny skaczą jak szalone – byłam przygotowana zapłacić 850 rubli za bilet miesięczny na metro (taki moskiewski Oyster), a zapłaciłam 1100 – okazuje się, że w grudniu była podwyżka. To i tak dużo, dużo taniej… (w Londynie tyle to się płaci tygodniowo, jak nie więcej). Nie ma podziału na strefy, więc można jeździć po całej Moskwie. A studenci mogą jeździć ile chcą za 255 (26 zł) rubli miesięcznie, ale pewnie nasze studenckie legitki nie będą się kwalifikować, bo oczywiście nie studiujemy na uniwerku, tylko w głupiej szkole językowej :/