25.04.2009

Przez ostatnie dni byłam zajęta tłumaczeniem z polskiego na angielski referatu Łukasza, dzisiaj skończyłam. Tematem były małżeństwa w średniowiecznych miastach polskich, analiza źródeł – zakres słownictwa dosyć mi obcy, ale jakoś sobie poradziłam, i dałam całość do korekty Timowi.

Rano poszłam z Betty do Mauzoleum Lenina, czerwono-czarnego zikkuratu znajdującego się na Placu Czerwonym. Tak się akurat składa, że trafiłyśmy tam zaledwie kilka dni po jego urodzinach (22. kwietnia) – wcześniej mauzoleum było zamknięte, gdyż raz do roku ciało Lenina poddawane jest konserwacji. Wstęp jest bezpłatny, tylko nie wolno wnosić ze sobą aparatów ani dużych toreb. W budynku panuje wieczny mrok, jedynie ciało Lenina jest podświetlone; prowadzą do niego schody skierowane w dół, po drodze brak jakichkolwiek zdobień, tylko chłód granitu, marmuru i porfiru, ciemność i czerń. Co krok stoi na straży warta. Wentylacja w pancernym sarkofagu mieszczącym ciało Lenina kontrolowana jest przez komputer, a od zwiedzających oddzielają go stalowe barierki. Na zewnątrz, za budynkiem, znajduje się cmentarz z setkami grobów innych komunistów, w tym Stalina, Breżniewa, Andropowa, a także zasłużonych obywateli ZSRR, takich jak Jurij Gagarin. Co ciekawe, w latach 1953-62 Stalin leżał w grobowcu obok Lenina… Chruszczow najpierw był przewodniczącym komisji pogrzebowej Stalina, a potem kierował eksportacją jego zwłok z mauzoleum…

Mauzoleum wzbudza sporo kontrowersji, jego przeciwnicy argumentują przede wszystkim, że Lenin chciał być skremowany i pochowany obok swojej matki w St. Petersburgu, a jego żona, Natalia Krupska, po jego śmierci błagała, by nie budować mu żadnych pomników ni świątyń.

A zobaczcie, co ciekawego znalazłam w związku z tematem:

Konstanty Ildefons Gałczyński

Przed mauzoleum Lenina

Ten dzień widzę znowu i znowu –

ten dzień – nigdy nie zapomnę o nim:

Wiatr surowy i rześki dął

i śnieg leżał na Placu Czerwonym.

Pamiętam, że zachodziło słońce

nad Mauzoleum, po pięknym dniu.

Grzeszny człowiek, po latach błądzeń

wreszcie dotarłem tu.

Ileż by jeszcze trzeba trąb, żałobnych nut!

Bo, że umarł, to ciągle boli –

Ten, który centrum globu przesunął na wschód

ramieniem proletariackiej woli.

Przysięgam: Już nigdy nie będę słaby,

pióro w promień przemienię i niech się promieni.

Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:

LENIN.

Za tydzień mam jedenastodniowe wakacje, plan wycieczki już prawie dopięty na ostatni guzik: wyjeżdżam w piątek 1. maja na Północny Kaukaz, a dokładniej najpierw do Wołgogradu, a potem z Timem, Martinem i Ellie do Soczi, Piatigorska i Dombaju, wracam 12. maja. W środę chłopaki kupili nam bilety do Soczi – w związku z czym musiałam najpierw zeskanować swoje dokumenty i wysłać je mailem do Tima, bo oczywiście tutaj bilet można kupić tylko za okazaniem dokumentu potwierdzającego tożsamość… I nawet nie było pewności, czy w ten sposób uda się ten bilet mi kupić (Rosjanie wszystko mogą, ale my, marni obcokrajowcy…). Na dodatek byłam chyba w najdroższej kafejce internetowej w Moskwie, bo za te skany i przesłanie mi tego na email zapłaciłam, bagatela, 175 rubli (17 zł!!!). Na szczęście udało się kupić mi bilet, ale jedno niemiłe zaskoczenie – dostaliśmy wszyscy górne łóżka, dwa w jednej części, a dwa w jakiejś innej, co nie będzie zbytnio komfortowe na 20 godzin podróży… Na górnych łóżkach w płackarcie nie za bardzo można siedzieć, w tym jest największy problem… Poza tym ja nawet na te łóżka wejść nie potrafię, serio. Nie pomyśleliśmy, że mimo iż było to na dwa tygodnie przed planowanym wyjazdem, to będzie już tak mało wolnych miejsc! Kto by się spodziewał.

Jeszcze gorzej było, gdy następnego dnia poszłam sobie kupić bilet do Wołgogradu. Okazało się, że w płackarcie nie było już w ogóle wolnych miejsc! Zgodziłam się na bilet na pociąg, który zamiast dziewiętnastu godzin jedzie aż trzydzieści (tam również miejsc już było bardzo mało), po czym po powrocie do domu stwierdziłam, że na pewno kasjerka nie pomyślała nawet o tym, żeby zaoferować mi coupe w tym dziewiętnastogodzinnym pociągu, bo jest droższe. Może pomyślała, że nie byłoby mnie stać? Nie mam pojęcia. Następnego dnia poszłam więc na dworzec, kupiłam bilet na coupe (też tylko górne łóżka były wolne) i oddałam bilet na ten drugi pociąg, na czym straciłam 150 rubli (~15 zł), ale przynajmniej odzyskałam 980! Coupe był cholernie drogi, 2700 rubli, właściwie mogłabym za jakieś dodatkowe 500 rubli polecieć samolotem, tylko że wtedy to już by musiało być w inny dzień, bo w piątek przelot kosztował jakieś 5000. No już trudno, co zrobić. Przynajmniej w coupe będzie bardziej komfortowo – można normalnie usiąść na górnym łóżku, są schodki, więc można się wspiąć, nie trzeba skakać jak małpa, i łóżka są większe, i ma się swoją lampkę do czytania, poza tym w coupe podróżują tylko cztery osoby, więc jest o wiele ciszej. Na mój powrotny pociąg też prawie wszystkie bilety były wykupione (trzy tygodnie z góry!), więc też mam górne łóżko… Niech to szlag.

Komentowanie zamknięte.