W listopadzie wydałam bardzo dużo, głównie dlatego, że byłam w St. Petersburgu, co kosztowało mnie ok. 4000-5000 rubli (hostel 2025 rubli), i kupiłam kurtkę za 2800 rubli (wierzcie mi lub nie, to była jedna z najtańszych kurtek, nie mam pojęcia, czemu kurtki tutaj są takie drogie), razem więc wydałam aż 22698 rubli :/ W tym telefon nie mam pojęcia, ile mnie ostatecznie kosztował, bo w Piterze wydałam na niego fortunę, przypuszczam, że mogło to być jakieś 500 rubli razem.
Dzisiaj mieliśmy iść na festiwal kina izraelskiego, ale okazało się, że odbywał się w małej sali o nazwie „VIP” i nie dostaliśmy biletów. Tim ostatnio jest w nie najlepszych stosunkach ze swoją bab (skrót od „babuszka”), która ostatnio coraz częściej przyczepia się do jego słabego rosyjskiego i ma mu za złe, że prawie w ogóle nie ma go w domu, a co za tym idzie, nie uczy się języka (nawet porównywała go ze mną, twierdziła, że ja na pewno uczę się cały czas – pamiętacie, jak się jej spodobałam we wrześniu, kiedy spotkaliśmy się w trolejbusie?). Tim przez to bardzo źle się czuje w domu i oczywiście przez to stara się być jak najwięcej poza domem, więc sytuacja się zapętla. Jest za późno, żeby myślał o przeprowadzce, ale postanowił wyjechać jak najwcześniej do St. Petersburga, gdzie zostanie do 8. stycznia (wcześniej miał w planach zostać równie długo, ale w Pietro). O izraelskie kino też się z nim pokłóciła (nie mam pojęcia dlaczego, przecież zawsze jest rosyjski dubbing, więc jakże pożytecznie dla niego), więc jak się okazało, że jednak nie pójdziemy, nie miał nawet siły jej tego wytłumaczyć, tylko po prostu przyszedł do mnie i posiedział parę godzin. To zabawne jak desperacko ludzie nieczytający książek potrzebują stale przebywać w towarzystwie innych ludzi 😉 Tim opowiedział o tej sytuacji Griszy, więc prawdopodobnie tę kobietę zdejmą z listy gospodarzy na następny rok.