Oj, nie chce mi się już pisać. Już tylko chcę jechać do domu. Został właściwie tydzień. Obijam się cholernie, niczego nie chce mi się robić. Oglądam „Spooks”,, obejrzałam „Extras” z Ricky Gervais (uwielbiam tego kolesia, jeśli ktoś nie słyszał o „The Office”, to niech szybko nadrabia zaległości), obejrzałam „Eastern promises” (to ten film, w którym Viggo Mortensen mówi po rosyjsku i walczy nago w bani), obejrzałam dwa filmy, które dał mi Grisza (jeden z nich oglądali na zajęciach, gdy mnie nie było), „Mimino” i „Jesienny maraton”, oba w reżyserii Gieorgija Danielii… W poniedziałek odbębniłam swoją prezentację o politycznej poprawności, przeczytałam na ten temat sporo ciekawych rosyjskich artykułów w internecie, Rosjanie do tego zjawiska podchodzą w najlepszym wypadku z dużą dozą ironii, a skrajny pogląd, na który się natknęłam, opierał się na teorii, że polityczna poprawność to broń gejów, dzięki której chcą zawładnąć światem, a Rosjanki są tak uwielbiane na Zachodzie właśnie dlatego, że ich żaden feminizm i walka z seksizmem w imię politycznej poprawności jeszcze nie zepsuła… O ile w Polsce polityczną poprawność również się dosyć często wyśmiewa, to jednak sytuacja jest o wiele lepsza i muszę powiedzieć, że jesteśmy o wiele poprawniejsi od Rosjan. Różnicę widać głównie w mediach, o czym już wspominałam – np. o seksistowskich reklamach, które są tutaj na porządku dziennym. Za to w jednym z artykułów na temat politycznej poprawności autor skarżył się, że kobietom na pewno bardziej przeszkadzają reklamy podpasek, które godzą w ich intymność i prywatność, niż reklamy traktujące je jak obiekt seksualny. Być może w Rosji jest taki boom na tego typu reklamy (tj. seksistowskie) dlatego, że w czasach komunizmu kobieta była wszystkim, tylko nie obiektem seksualnym 🙂 Więc może rzeczywiście Rosjankom obecnie się podoba, że mogą być sexy, że mogą być obiektem pożądania. W końcu kto by nie chciał… Od czasu do czasu… 😉
Wczoraj wieczorem spadł mi na głowę dywan, który wisiał na ścianie nad moim łóżkiem. Pewnie to moja wina, bo zawsze siedziałam na łóżku opierając się o niego, i pewnie tym sposobem ściągnęłam go w dół. Ups. (Kamil, pamiętasz, jak kiedyś ściągnęłam na podłogę zasłony w Haseley? LOL)