Oglądając zdjęcia na komputerze (taa, mam teraz dużo czasu na wspomnienia i myślenie o przeszłości ;)) pomyślałam, że moje życie można podzielić na dwie ery: era przed Kamilem i era Kamila 🙂
A przeglądając pozostałe pliki na moim komputerze (taa, mam mnóstwo czasu na robienie porządku na dysku) odkryłam, że mam aż 11 e-booków!!! Hurra!!!! Jedenaście książek do przeczytania PO POLSKU (jak ja tęsknię za ojczystym językiem!), w tym takie kobyły jak „Wojna i pokój”, więc mam co czytać przez cały mój pobyt tutaj!!!!!!!!!
Poza tym, może uda mi się dostać pracę! Kamil wczoraj zadzwonił i powiedział, że napisał do tłumaczki, z której usług korzystał kiedyś w Toruniu i zatrudniła go jako swojego podwykonawcę. Więc ja też mogłabym spróbować, i to by oznaczało, że mogłabym pracować będąc gdziekolwiek!!!!!! Byłyby to co prawda małe pieniądze, ale ważniejsze nawet dla mnie jest to, że miałabym już jakąś praktykę w tłumaczeniach. Kamil, jesteś geniuszem!!!!!!!!!! :*********** Już nie mówiąc o tym, że Kamil dostał Bardzo Dobrze Płatną Pracę na swoim uniwerku. Czyż on nie jest niesamowity? Zaczynam popadać w kompleksy. No i patrzcie, ledwo wyjechałam, i jak dobrze zaczął sobie od razu beze mnie radzić 😉
A wczoraj było wniebogłospicie (Jerofiejew: jestem człowiekiem wniebogłospijącym), i pijackie wyznania miłosne między mną i Marią zakończone zaprosinami do Manchesteru. Piłyśmy ukraińską wódkę z miodem i chilli, ale nie była zbyt dobra. A potem spotkałyśmy się z resztą towarzystwa w Kiwaczu (café – pubie).
Wcześniej – wycieczka do Kiwacza, rezerwatu przyrody znajdującego się ok. 80 km od Pietrozawodska. Piękny wodospad, piękne zdjęcia. Jestem od wczoraj osobistym fotografem Marii (bo nie mogę niestety fotografować siebie samej, więc ona jest moim alter ego). Wodospad Kiwacz ma 11 metrów wysokości i jest drugi w Europie pod względem wielkości wodospadem równinnym. Nazwa pochodzi od fińskiego słowa „kiivas” – potężny, porywczy.
Dzisiaj jadłam domowej roboty kisiel – pycha. Nie wiedziałam, że robi się go przy pomocy krochmalu. Barszcz robiony przez Irę przypomina mi ten ze szkolnej stołówki, bo też jest ze śmietaną i bardzo łagodny w smaku, ja wolę bardziej pikantną wersję.
Dzisiaj Betty miała urodziny i stawiłyśmy się u niej w domu na herbatę i ciasto. Właściwie darmowe jedzenie było jedynym powodem, dla którego pojechałyśmy, bo nie chciało nam się ruszać tyłków z domu po wczorajszej imprezie. Jak egoistycznie 😉
Przeczytałam prawie połowę „Germinalu” (1885) Zoli, opis życia górników bardzo przypomina mi „Matkę” Gorkiego.
To zabawne, że poziom dobrobytu można ocenić na podstawie jakości najtańszego papieru toaletowego – w Rosji szara, cienki i szorstki, w Polsce szary aczkolwiek miękki, a w Wielkiej Brytanii śnieżnobiały i jedwabiście miękki 😉