Zapomniałam dodać, że przez ostatni tydzień znowu było bardzo ciepło, temperatura nie spadała poniżej 10 stopni i wzrastała aż do 17, także przez jakiś czas znowu nie muszę nosić rękawiczek 😉 Dzień nadal jest bardzo długi, ciemno się robi koło 20.00.
Trzeci tydzień zajęć. Dzisiaj Joe stwierdził, że mamy wszyscy syndrom trzeciego tygodnia. A potem pewnie będzie czwartego, piątego i tak dalej… 😉 Objawia się on zniechęceniem i znudzeniem zajęciami, choć tak naprawdę są naprawdę ciekawe i dobrze skonstruowane. Ale na Boga – tyle rosyjskiego, kto by to wytrzymał 😉
Kolejna znudzona pracownica ucięła sobie ze mną pogawędkę – tym razem nie w muzeum, lecz w bibliotece, gdzie chodzę na internet (sekretny pokój 153). Pytała się o naszą grupę – skąd jesteśmy, jak długo tutaj będziemy etc. À propos: Grisza pokazał Rachel ten pokój. Miałam ochotę go zlinczować. Ale póki co nieźle sobie radzę – spędziłam przez te 3 tygodnie tylko 3h w płatnej kafejce. Może nie wygląda to aż tak wspaniale w świetle faktu, że całkowita liczba godzin spędzonych online w ciągu tych 3 tygodni wynosi nie więcej niż 15h. Pomyśleć, że kiedyś było to przeciętnie 3h dziennie! A jeszcze jakby uwzględnić fakt, że mam prędkość modemową, to online tak naprawdę niewiele robię – pół godziny zajmuje samo sprawdzenie i uporządkowanie poczty. Czuję się jak alkoholik, któremu pozwolono pić wódkę przez poidełko dla chomików…
Podoba mi się nasza nauczycielka Marina Borisowna. Zna chyba każdą książkę, każdy film, każdego artystę. Zresztą, mówiła, że właściwie nic innego w życiu nie lubi robić – tylko czytać.