Wczoraj miała być impreza urodzinowa Laury, ale nie udało się jej zorganizować domówki, tak jak chciała, więc właściwie imprezy nie było, tylko wspólne wyjście do klubu FM. My najpierw spotkaliśmy się w Pinta Pubie (Tim, Nat, Maria, Emma, Claire i ja), a przed północą pojechaliśmy do klubu. Okazało się, że był pełen po brzegi, na dodatek jest tam parkiet, a co za tym idzie bardzo głośna muzyka, tak że konwersacja jest prawie niemożliwa – dlatego my z Marią postanowiłyśmy przenieść się gdzie indziej. Okazało się, że „Akwarele” były otwarte do 2.00 (zabawne, że w Rosji byle kafejka w niewielkiej mieścinie jest otwarta dłużej, niż największy Starbucks w Londynie), więc zostałyśmy tam, a o 2.00 wróciłyśmy do FM. Okazało się, że wszyscy byli na parkiecie albo się snuli gdzieś po sali, udało się nawet zdobyć parę miejsc siedzących przy stoliku, przy którym siedział Daniel, znajomy Tima. Tima nie widziałyśmy zaledwie dwie godziny, lecz jakie zmiany zdążyły nastąpić w tak krótkim czasie! Nie byłoby przesadą stwierdzić, że ledwo trzymał się na nogach, okazuje się, że wypił trochę wódki, a on na wódkę jest bardzo mało odporny, nie wspominając faktu, że wcześniej pił piwo. My z Marią i tak nie chciałyśmy zostać w FM, więc pod pozorem zamiaru odwiezienia go do domu zabrałyśmy go ze sobą, pożegnał się bardzo serdecznie ze wszystkimi (tj. przytulając się do wszystkich) i nieświadom naszych zamiarów pomaszerował z nami grzecznie do Kiwacza (następnego dnia twierdził, że był przekonany, że jedziemy do domu), gdzie posadziłyśmy go naprzeciwko nas, kupiłyśmy Pepsi i burgera, a sobie pizzę i piwo, i rozpoczęłyśmy ucztę, budząc go regularnie co pięć minut i pilnując, żeby nie wsadził głowy w talerz z burgerem. Dwa razy jakiś koleś się do nas przychrzanił, że spać nie wolno – inaczej pewnie byśmy Tima nie budziły, tylko pozwoliły mu spać. Tim zdążył w FM poznać jakieś Rosjanki, których adresy email powypisywał sobie na całych rękach, a gdy spał, wszystko odcisnęło mu się na czole – wyglądało to przekomicznie. Okazuje się też, że powypisywał sobie różne rosyjskie słowa, pewnie, żeby się ich nauczyć. Następnego dnia nie mógł tego wszystkiego zmyć ;D Btw jedyna sensowna rzecz, jaką przez cały ten czas wypowiedział, to że wyglądam jak Milla Jovovich z „Piątego elementu” (LOL, to już drugie porównanie do aktorki w tym tygodniu) 🙂 Dopiero dzisiaj rano zorientował się, że został wystrychnięty na dudka i zamiast wrócić do domu, musiał przesiedzieć dwie godziny w Kiwaczu 🙂 Wiadomo, taksa jest tańsza dla trzech niż dla dwóch osób, a nam się jeszcze do domu nie spieszyło…
Tim dał mi USB stick z mp3 i swoim esejem na temat Centralnej Europy (który miał mi udowodnić, że Polska nie należy do Europy Centralnej, choć tak naprawdę w tym eseju o Polsce prawie nic nie pisze), na USB sticku było też parę innych jego esejów, a także jego CV, prawie spadłam z łóżka ze śmiechu, gdy przeczytałam w dziale „Zainteresowania”: „I read avidly from classical British and European literature to more modern and often controversial works.” Taaa jasne. On to chyba już z zamiłowania jest takim ściemniaczem. A jeszcze bardziej się uśmiałam, gdy otworzyłam jego „Easter Project”, był to materiał po angielsku i po rosyjsku na temat St. Petersburga, potem rozmówki po rosyjsku z małym słowniczkiem, i rosyjska piosenka. Oto jeden z dialogów (ten kto nie zna rosyjskiego, niech żałuje!)
я: Я сожалею, но мой друг болен.
предложение бруска: Та его рвота?
я: Да, я могу заплатить Вам немного денег?
предложение бруска: 250 рублей.
я: Извините.
предложение бруска: Пожалуйста уедьте. Вы проблема
я: До свидания
Po polsku byłoby to coś w stylu:
ja: Żałuję, lecz mój przyjaciel jest chory.
stwierdzenie cegły (chodziło mu o barmana, nie wiem, jakiego używał słownika): To jego rzygi?
ja: Tak, mogę wam zapłacić trochę pieniędzy?
stwierdzenie cegły: 250 rubli.
ja: Przepraszam.
stwierdzenie cegły: Proszę wyjedźcie. Wy problem.
ja: Do widzenia.
Rotfl 😀