No tak, rzeczywiście wywalają Dundukową i zamiast gramatyki będziemy mieć ustny „z elementami gramatyki”, czyli pewnie de facto po prostu 5h razgowornoj praktiki z Mariną Borisowną… Ja uwielbiam tę kobietę, ale ona tak strasznie lubi mówić, i na dodatek tak bardzo nie chce się jej nas uczyć gramatyki (wiem, bo nam już mówiła), że w efekcie gramatyki pewnie będzie zero… Dziękuję więc pozostałym 18 studentom, że pozbawili mnie na kolejne dwa miesiące zajęć z gramatyki :/ A najlepsze jest to, że dzisiaj w mojej grupie, gdy się o tym dowiedzieliśmy, parę osób stwierdziło, że szkoda, i że woleliby, żeby Dundukowa została. Taaa… Trzeba było myśleć wcześniej.
Ponieważ jutro wyjeżdżamy do St. Petersburga, a Andrew zostaje w Pietrozawodsku na całe 9 dni i najwcześniej zobaczymy się za tydzień, wczoraj poszłyśmy z nim na lunch, a dzisiaj na koncert i potem jeszcze na deser do kafejki. Andrew jest tak skąpy, że woli siedzieć tutaj sam przez 9 dni i każdego dnia liczyć, ile oszczędza dzięki temu, że nigdzie nie pojedzie. Nie, nie żartuję. I przypominam, że jest synem jedynakiem bardzo bogatych ludzi, którzy mu pieniędzy nie skąpią. Koncert bardzo mi się podobał – tym razem gościł u nas dyrygent z Niemiec, Michaił Dukiernik, orkiestra zagrała 2. symfonię Rachmaninowa, 2. symfonię Czajkowskiego i uwerturę Borodina. Koncert był specjalnie dla studentów i wykładowców PetrGU (Pietrozawodskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitet).
Większość osób zdążyła pozmieniać swoje plany dotyczące naszych wakacji. Nikt nie jedzie do Murmanska ani do Kijewa, ani do Archangielska, za to część osób jedzie do Helsinek, część do Tallinu, a część do St. Petersburga, a część zostaje tutaj, na przykład Rachel, która została, żeby ćwiczyć grę na wiolonczeli, bo, uwaga uwaga, 11. listopada wystąpi z naszą orkiestrą w filharmonii. To dopiero 🙂
My dzisiaj pojechałyśmy do supermarketu „Lenta” kupić parę rzeczy na wyjazd i trzeba przyznać, że Rosja potrafi nas czasem zaskoczyć – otóż odkryłyśmy pastę do zębów o smaku… chilli. Kupiłam tubkę i jutro ją wypróbuję. O ile pamiętam, w Polsce też kiedyś były takie smakowe eksperymenty, np. pasta o smaku bodajże arbuza…
W tym miesiącu wydałam 15696 rubli, czyli dokładnie o 3000 mniej niż we wrześniu. Trochę więcej niż się spodziewałam, bo musiałam kupić bilet na pociąg do St. Petersburga, który kosztował 782 ruble (w obie strony). Wzięłyśmy płackartny, Maria w ten weekend jechała i mówiła, że rzeczywiście bardziej się jej podobało niż coupé, no i jest oczywiście taniej. Poza tym telefon w tym miesiącu mnie kosztował 200 rubli, pisałam trochę więcej smsów, wydałam też trochę więcej na kosmetyki, bo mi się w tym miesiącu dużo pokończyło, była też jedna droższa wycieczka – do Kondopogi (550 rubli), no i chodziłam na dużo koncertów i do kina. Ogólnie jak widać, życie tutaj naprawdę nie jest tanie, i gdyby ktoś żył nie tak oszczędnie jak ja (lub Andrew ;)), lecz jak pozostali angielscy studenci, to by spokojnie wydawał cztery razy więcej ode mnie. Listopad niestety będzie drogi, bo na St. Petersburg dużo wydam i prawdopodobnie będę musiała sobie kupić w tym miesiącu kurtkę :/