9.09.2008

Dzisiaj ciąg dalszy zwiedzania nadbrzeża i miasta – widziałam rzeźby i posągi, zrobiłam niektórym zdjęcia. Szczególnie zastanawia mnie, dlaczego w Pietrozawodsku znajduje się pomnik Andropowa. Na dodatek postawiony w 2004 r. Czymże on się zasłużył?

*Update z 26.08.2008: dzisiaj na zajęciach dowiedziałam się, że rzeczywiście Andropow był związany z Pietrozawodskiem i z Karelią, i za czasów jego rządów miasto dostawało więcej pieniędzy i nieźle się rozrosło (powstała np. cała Kukkowka – wiadomo już, dlaczego składa się wyłącznie z komunistycznych blokowisk), stąd wdzięczność wobec Andropowa.

Podobają mi się niektóre nazwy ulic, np. ul. Komunistów, ul. Komsomolska, ul. Lenina, u. Marksa, ul. Engelsa, ul. Andropowa, ul. Leningradska, ul. Lunaczarskiego, ul. Gorkiego, ul. Hercena, ul. Kirowa 😉

Byliśmy też z Andrew i Marią (jak widać odmieńcy trzymają razem, powinien do nas jeszcze dołączyć Koreańczyk, bo cała reszta to Anglicy) w muzeum (Музей изобразительных искусств Республики Кареля). Były tam ikony z XV w. i nowsze, potem sztuka z Karelii z XVIII, XIX i XX w., zarówno rzeźby jak i obrazy, a także przedmioty codziennego użytku (naczynia, ubrania, narzędzia), a na koniec wystawa współczesnej sztuki fińskiej. Muzeum było bardzo ładne, nowoczesne, nawet były w niektórych miejscach napisy po angielsku 😉 Panie tam pracujące – z których każda przypadała na jedno pomieszczenie – bardzo się nudziły, więc gdy tylko odkryły, że jesteśmy obcokrajowcami, objaśniały nam eksponaty i próbowały jak tylko się da zagadywać. Jedna z nich zaczęła od tego, że była w Polsce, a skończyła na opowiedzeniu mi całej trasy swojej dwutygodniowej wycieczki autokarem po Europie. Zaskoczyła mnie trochę zresztą, bo powiedziała (z własnej inicjatywy), że starsze pokolenie Polaków nie lubi Rosji, źle o niej myśli i się jej boi. Nie zaprzeczałam 😉

Nota bene jedna z prac fińskich autorek (Mario Hallila?) stanowiła zapis na plastikowych płytkach słów Rolanda Barthesa, które można było odczytać tylko pod mikroskopem (niestety tylko po fińsku i po francusku). Całość zaczynała się od słów „Текст означает плетение…”

W drodze powrotnej w jednym z kiosków zobaczyłam to, o czym kiedyś czytałam na forum o Rosji: suszone kalmary i solone ryby, które podobno są świetnym dodatkiem do piwa. Kupiłam bardzo malutkie opakowania na spróbowanie. Jutro kupimy piwo Baltika (podobno najlepsze rosyjskie piwo) i spróbujemy. Niestety okazuje się, że kalmary zostały wyprodukowane w Chinach, ale File Szczuka (Филе Щука – соломка рыбная) w Moskwie. Widziałam też całe ryby, które wyglądały na ususzone, ale nie wiem, czy można je jeść tak po prostu? Czy coś z nimi trzeba zrobić?

Sąsiadka Iry, która nas odwiedziła w niedzielę, nazywa St. Petersburg Leningradem. Nie ona jedna zresztą. Poza tym mówi tak szybko po rosyjsku, że gdy się mnie spytała, ilu jest chłopców w naszej grupie, usłyszałam „mczikow” zamiast „malczikow”, i nie miałam pojęcia, o co jej chodzi ;D

Na temat nowoczesności Rosji: w Rosji (albo przynajmniej w Pietrozawodsku) na każdej poczcie jest obowiązkowo dostęp do internetu. Na mojej lokalnej poczcie parę kroków ode mnie rzeczywiście znajdują się dwa bardzo nowocześnie wyglądające komputery, tylko niestety internet kosztuje o 20 rubli na godzinę więcej niż w kafejce, więc nie skorzystam. Ale myślę, że to bardzo ciekawe. O wiele mniej ludzi ma internet w domu, ale za to każdy ma na poczcie.

Andrew studiuje w St. Andrews, to taki szkocki Oxford, a Maria w Manchesterze. Są jedynymi osobami z tych uniwersytetów. Bardzo też podkreślają fakt, że są ze Szkocji – broń Boże się pomylić, że są z Anglii 🙂 Andrew jest takim małym mądralą, ale to bardzo pożyteczne – dzisiaj opowiedział parę ciekawych rzeczy o ikonach, i nawet próbował dyskutować o malarstwie, które widzieliśmy (!).

Claire zachorowała i dzisiaj nie przyszła na zajęcia. Przewidywałam taką kolej rzeczy. Jej ciało oczyszcza się na pewno z toksyn, bo prawie tydzień nie jada już w KFC i MacDonald’sie 😉

Komentowanie zamknięte.