28.03.2009

Zaczął się nasz pierwszy reading week, mamy dziesięć dni wakacji. Ja niestety zostaję w Moskwie. Na szczęście wiele osób wyjechało tylko na weekend i wrócą na początku przyszłego tygodnia, bo nie mogą opuścić pracy.

Dzisiaj miałam znowu zajęcia z Ksenią, coraz bardziej podoba mi się ta praca, czyżbym odkryła w sobie powołanie odziedziczone po rodzicach? 😉 Tak mi się dobrze prowadzi te zajęcia, że za każdym razem się zapominam i Ksenia ma 15 minut gratis (zajęcia powinny trwać tylko 45 minut). Ale wynagrodziła mi to jej dzisiejsza uwaga, że w szkole 45 minut dłużyło jej się niesłychanie, a tutaj ani się spostrzeże i już koniec lekcji. To komplement, który każdy nauczyciel chciałby usłyszeć 😉 Niestety nie znalazłam więcej uczniów, mimo że ogłaszałam się na slando.ru ponownie (i na repetitor.ru)… Szkoda, a taki dobry początek był 🙁 Wczoraj rozmawiałam z Anitą i ona z powodu swojej bardzo kiepskiej sytuacji finansowej zdecydowała się na to, co wiele osób tutaj robi, to jest po prostu spreparowanie historyjki, że jest native speakerem angielskiego (mama Polka, ojciec Anglik itp.), no i od razu przyjęto ją do jednej z agencji, i dzisiaj miała już dwóch uczniów. Ja nie wiem, cały czas się waham, strasznie nie lubię faktu, że zawsze, żeby coś osiągnąć, trzeba oszukiwać, kombinować itp… I szlag mnie trafia, jak widzę na slando.ru ogłoszenie „native speakera” po angielsku z tyloma błędami, że głowa boli, i z hiszpańskim adresem email. Pewnie ten koleś bierze dwa razy więcej ode mnie i nie ma problemów z popytem na usługi, bo Rosjanie po prostu nie zdają sobie sprawy, w ogóle nie rozróżniają akcentów.

Haha dzisiaj Liuba siłą zaciągnęła mnie do swojego ulubionego sekretnego ciucholandu, z którego zresztą sama wyniosła dwie wielkie siaty ubrań (jak sobie pomyślę, że ona robi tam zakupy regularnie, to zaczynam się zastanawiać, ile ma ciuchów w szafie), kazała mi wybrać sobie spodnie i za nie zapłaciła. Powiedziała, że mam to potraktować jak prezent na urodziny. Oryginalny Esprit, a kosztowały tylko 16 zł 😀 Jedyny mankament, to że nie było guzika, ale już przyszyłam (tak, oprócz smażenia naleśników umiem też przyszywać guziki, będzie ze mnie dobra żona).

Komentowanie zamknięte.