29.03.2009

Liuba ma znajomą, która bardzo chciała się ze mną poznać, tak jak i zresztą wcześniej poznała się z Zahrą i z Emily. Nie podejrzewałam w tym żadnych interesownych zamiarów, więc się zgodziłam, szczególnie, że i tak dzisiaj cały dzień siedziałam w domu. Olia okazała się żwawą 60-letnią panią, istnym wulkanem energii, przeszła przez ten dom jak huragan i zostawiła mnie z bólem głowy od jej ciągłego głośnego trajkotania. Zadała mi z milion pytania, nie czekając na odpowiedzi (szczególnie zaś spodobało mi się pytanie, czy u mnie w szkole są „prawdziwi Anglicy”,), po czym posadziła mnie przy stole w moim pokoju i kazała uczyć ją angielskiego z darmowej gazety Moscow News. Powiedziałam jej, że gdybym wiedziała, że chce mieć ze mną lekcje angielskiego, to przygotowałabym dla niej test na określenie jej poziomu, bo skąd mam wiedzieć, czy w ogóle zrozumie, co tam jest napisane, ale zgodziłam się, żeby przeczytała nagłówek artykułu. Oczywiście od pierwszych kilku słów zaczęły się problemy, więc dałam jej do przeczytania i przetłumaczenia tekst, który miałam wcześniej przygotowany dla Ksenii. Na koniec zaś dałam jej pytania sprawdzające zrozumienie tekstu, z których wynikło, że nie zrozumiała prawie nic. No i wtedy jej się odechciało zajęć, cała aż się spociła i rozbolała głowa od tego czytania, więc wróciłyśmy do kuchni. Jako uczennicę mam ją więc z głowy.

W kuchni siedziała Liuba i Rita, jej znajoma. Wszystkie trzy stanowią kompletnie odmienne osobowości: Olia głośna, rubaszna, przechwalająca się swoimi podróżami po świecie i angielskim „boyfriendem” (tak się właśnie o nim wyrażała), Liuba cicha, ale lubiąca moralizować i przeplatać swoje wypowiedzi różnymi z nagła przychodzącymi jej do głowy modlitwami, oraz Rita, której ulubionym tematem były pieniądze i polityka – tj. to jak państwo ją okrada (podwyższając czynsz za mieszkanie), a jak ona je (zamieniając opakowania droższej i tańszej żarówki w supermarkecie – znamienne, że dla Rosjan starszej daty wszystko nadal jest „państwowe”). Wydawało się, że wcale nie rozmawiają ze sobą, tylko każda mówi do siebie i był przy tym taki zgiełk, jakbym się znajdowała na jarmarku. Co rusz przebrzmiewały skargi na obecne czasy, zależnie od poglądów: pobożna Liuba narzekała, że w dzisiejszych czasach nikt nie zajmuje się bezdomnymi (a dawniej było inaczej), podróżniczka Olia narzekała na wizy i nalegała, że Rosję powinno się przyjąć do EU, a rozpolitykowana Rita ganiła Miedwiediewa za to, że po roku prezydentury nic, ale to nic (!) w tym kraju nie zrobił…

Dobrze, że już sobie poszły…

Komentowanie zamknięte.